Ci, którzy nigdy nie doświadczyli lęku przed wystąpieniami publicznymi z pewnością nigdy nie zrozumieją tej dolegliwości i nie ma sensu liczyć na empatię z ich strony. Jednak jako że lęk ten wyprzedza w rankingu fobii nawet lęk przed śmiercią, zapewne niewiele jest takich jednostek. Jednym z objawów tego rodzaju nieśmiałości jest nadmierne czerwienienie się. Odziedziczyliśmy je jeszcze po naszych przodkach. W sytuacjach zagrożenia życia czerwony kolor twarzy pomagał odstraszyć przeciwnika i po informował o gotowości do walki. Jak jednak pokonać ten niepotrzebny już dziś atawizm?
Erytofobia, bo tak właśnie nazywa się lęk przed czerwienieniem się, to dość popularna dolegliwość. Pojawia się w okresie dojrzewania i najczęściej z biegiem czasu zanika. U pewnego jednak, niewielkiego procenta ludzi utrwala się i nie daje normalnie żyć w społeczeństwie. Stopniowo zaczynają się wstydzić swojego czerwienienia, potem boją się, że zaczną się czerwienić, aż w końcu sama myśl o tym jest nie do przyjęcia. Czym to skutkuje? Izolacją społeczną i zamknięciem się w sobie. Każdy przecież kontakt może spowodować znienawidzona reakcję. Czasem ma źródło w wychowaniu – na pewno wspierają jej rozwój rodzice, którzy już od wczesnego dzieciństwa potrafią bardzo skutecznie zawstydzać własne dzieci.
Istnieją pewne sposoby leczenia tej przypadłości. Czasem powodują ją zaburzenia układu współczulnego. Zastosować wtedy można leki beta-adrenolityczne, które hamują jego nadmierną aktywność. Najczęściej jednak nadmierne zaczerwienienie prowadzi do bardziej zaawansowanych fobii społecznych i wtedy wymaga leczenia psychoterapią, gdyż główna przyczyna należy już do samej psychiki pacjenta.
Praca z takim pacjentem polega na kilku podstawowych rzeczach. Przede wszystkim trzeba podwyższyć poczucie własnej wartości, zaakceptować siebie takim, jakim się jest. Nauka panowania nad emocjami może być niekiedy bardzo trudna, ale z pewnością opłacalna. Przydatne są również wszelkiego rodzaju techniki relaksacyjne. Wszystko, co pomoże powiedzieć sobie w krytycznym momencie „nie przejmuj się tak bardzo, nie ma przecież czym”.
Istnieje metoda operacyjna, jednak jej skutki uboczne powinny być dla większości odstraszające. Operacja taka polega na zablokowaniu części nerwu współczulnego, odpowiadającego za czerwienienie się, ale i za pocenie twarzy. Prowadzi do nadmiernej potliwości innych części ciała i naprawdę może być bardzo kłopotliwe. Trzeba tu zrobić bilans zysków i strat – czy rzeczywiście aż tak bardzo zależy nam na pozbyciu się uciążliwej czerwieni?
Jak więc wynika z powyższego, najskuteczniejszą i najlepszą metoda jest terapia u psychologa. Czasem najtrudniej zrobić ten pierwszy krok i poszukać takiej pomocy. Samo leczenie może być zaskakująco proste. Zanim więc sięgniemy po jakiekolwiek kremy, pudry, czy nawet pomoc operacyjną, może warto chociaż spróbować? Przynajmniej teoretycznie rozmowa jeszcze nikomu nie zaszkodziła.